- Nie można pozwolić, by dalej się działo, jak się dzieje. My upadamy, a oni się bawią. Politycy żrą, balują, jeszcze za chwilę będą życzyli sobie towarzystwa do umilania czasu, a my będziemy musieli ciężko pracować i to wszystko utrzymywać. Nie ma na to naszej zgody - komentował doniesienia o ministrze rolnictwa Michał Kołodziejczak, lider AGROunii.
"Dopóki lata za nasze, to niech oszczędza"
Jak donosi Gazeta Wyborcza, 5 sierpnia bieżącego roku Grzegorz Puda miał lecieć z Rzeszowa do Warszawy. Minister przybył za późno na odprawę i samolot odleciał bez niego. Puda musiał poczekać, aż przyjedzie służbowa limuzyna. Jak się okazało, “wściekły Puda” miał pretensję, że nie została mu załatwiona szybka odprawa przez bramkę VIP, za którą trzeba dopłacić do biletu około 400 zł.
Konsekwencje za “lotniskowe zdarzenie” ma ponieść Adrian Maliszewski, inspektor ds. obsługi wyjazdów służbowych, który w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi pracuje od 20 lat. Urzędnik kilka dni po zdarzeniu dowiedział się, że otrzyma wypowiedzenie za “naruszenie obowiązków służbowych”.
- To, co wyczynia nasze ministerstwo z Grzegorzem Pudą na czele, to jest już gruba przesada. Dopóki lata za nasze, to niech oszczędza te pieniądze, bo dzisiaj nie ma ich w nadmiarze - komentuje sprawę Michał Kołodziejczak.
"My mamy płacić, bo się bawi polityczna klasa"
- Kiedy ja kilka dni temu mówiłem, że oni z nasz wszystkich robią debili, to niektórzy mówili, że przesadzam. Mówiłem, że żrą i balują za nasze, a całe społeczeństwo ma zaciskać pasa, my mamy płacić, bo się bawi polityczna klasa - mówi Kołodziejczak.
Jak się okazuje, nie tylko o brak przejścia dla VIP-ów miał ostatnio pretensje Grzegorz Puda. Podczas spotkania ministrów rolnictwa Unii Europejskiej w Luksemburgu, Puda miał zarezerwowany pokój w czterogwiazdkowym hotelu, za 150 euro za noc, w którym z powodu obostrzeń covidowych minister musiałby jeść posiłki w swoim pokoju. Grzegorz Puda nie zgodził się na pobyt w nim, najwyraźniej chcąc jeść w hotelowej restauracji, a nie samotnie w pokoju, więc został przeniesiony do pięciogwiazdkowego hotelu, gdzie cena za noc kosztuje 300 euro.
"My upadamy, a oni się bawią"
- Nie można pozwolić, by dalej się działo, jak się dzieje. My upadamy, a oni się bawią. Nie ma na to naszej zgody. Będziemy na drodze dwa dni 24 i 25 sierpnia. Zobaczymy, jak będzie dalej, a na wrzesień już szykujmy się na wyjazd do warszawy - dodał lider AGROunii.
Pełną listę strajków można znaleźć >tutaj<.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Dodaj komentarz