fot. Bernhard_Staerck/Pixabay
W gospodarstwie w 2019 wybuchło ognisko ASF. Rolnik w jednej chwili stracił dorobek, na który pracowały cztery pokolenia. Podczas kontroli weterynaryjnej ustalono, że kilka sztuk świń nie miało kolczyków, ale już następnego dnia stwierdzono, że jednak prawie całe stado nie było oznakowane. Sprawa rolnika trafiła do sądu, a właściciel gospodarstwa spędzi święta Bożego Narodzenia w areszcie.
Dwa protokoły weterynarii
16 lipca 2019 roku do gospodarstwa należącego do Krzysztofa Stefaniaka weszli lekarze weterynarii, by przeprowadzić kontrolę w związku z wykryciem ogniska afrykańskiego pomoru świń. W sporządzonym protokole zaznaczono, że 338 świń miało kolczyki. Już następnego dnia podczas kolejnej kontroli sporządzony został kolejny protokół, z niego wynikało, że jednak 90% stada nie posiada oznakowania.
Kara grzywny
Za utrzymywanie nieoznakowanych zwierząt na właściciela stada nałożony został mandat w wysokości 500 zł. Rolnik mandatu nie przyjął, a sprawa trafiła do sądu.
Podczas składania zeznań lekarz weterynarii Tomasz Brzana, który powadził pierwszą kontrolę, stwierdził, że nie jest najistotniejsze, czy świnie są oznakowane, ale czy istnieje ognisko ASF. Takie wyjaśnienie jest niezgodne z prawem w zakresie zwalczania ASF i przede wszystkim jest sprzeczne ze sporządzonym protokołem. Ciężko też uwierzyć, że lekarz weterynarii mógł nie zauważyć, że 90% stada nie jest oznakowane.
Mimo tego pierwszy protokół został uznany przez sąd za “NIERZETELNY”. Sąd dał wiarę drugiemu protokołowi, a wynikało z niego, że 90% stada nie miało kolczyków, chociaż większość świadków twierdziła, że nieoznakowanych zwierząt mogło być tylko kilka sztuk, a także mimo odpowiednich dokumentów, wydawanych przy zakupie stada oraz dowodów na oznakowanie świń tatuażami (zamiast kolczyków).
Kara aresztu
Rolnik nie zapłacił grzywny i musi odbyć karę 10 dni aresztu. Jeżeli nie stawi się w wyznaczonym terminie, zostanie doprowadzony do aresztu pod przymusem policji.
“Przecież ja nie będę płacił za fałszywe zeznania wojewódzkich. Mam płacić grzywnę za nieprawdę? To jest wolność, praworządność, demokracja? Tak się pomaga się rolnikowi, że się niszczy go. To jest dorobek dziadka, ojca, mój i syna, to są cztery pokolenia, a w ciągu dnia można go zniszczyć raz-dwa. Ja nie namaluję pieniędzy, ja muszę na nie zapracować, a tego nikt nie widzi” - mówi w rozmowie z portalem Agrolajt.pl Krzysztof Stefaniak.
Sprawa o odszkodowanie
Nad rolnikiem ciąży nie tylko areszt, który zbiegnie się w czasie ze świętami Bożego Narodzenia, ale i sprawa sądowa o odszkodowanie za zutylizowanie zwierzęta. W połowie grudnia ma zostać ogłoszony wyrok. Pan Krzysztof nie wierzy, że zostanie mu przyznane odszkodowanie
Puste chlewnie, fikcyjna pomoc państwa
Chlewnie u Pana Krzysztofa już blisko trzy lata stoją puste. W czasie, gdy w Polsce każdego dnia blisko 300 rolników rezygnuje z hodowli świń, fikcją jest pomoc w utrzymaniu rodzinnych gospodasrtw.
“Rząd mówi, jak oni to nie pomagają rolnikom. Mówi się, jak pięknie pomagają, ale nie mówi się, jak wyniszczają. Ja jeszcze na chleb mam, ale kary za niesłuszność nie będę płacił. Lekarz weterynarii to góra, a rolnik, to co? Śmieć, którego można zniszczyć? Im ktoś jest wyżej, tym bardziej jest nietykalny - dodaje pan Krzysztof.
"To absurd. W Polsce nie ściga się prawdziwych bandytów- złodziei, oszustów. Ściga się ciężko pracującego rolnika, który nie ze swojej winy stanął w tragicznej sytuacji. Nie ma na to naszej zgody." - mówi Michał Kołodziejczak, lider AGROunii.
Dodaj komentarz