fot. Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Tomaszowicach
W Krakowie dzięki trzem pułapkom dziki łapane są i wypuszczane “na tereny niezurbanizowane”. Dziki, które mogą być chore, puszczane są w samopas - to wszystko dzieje się w czasie szalejącej epidemii ASF. Rolnicy są w szoku i uważają, że ta absurdalna akcja przyczynia się do roznoszenia ASF. Redakcja Agrolajt.pl odkryła ze dziki nie są badane.
W Krakowie w trzech miejscach postawione zostały specjalne pułapki, dzięki którym możliwe jest wyłapywanie nieproszonych w mieście dzików. Jak informują lokalne media, pułapki wykonane zostały przez Centrum Hodowlane z Tomaszowic na zlecenie urzędu miasta. Tylko dzięki jednej pułapce udało się od lutego wyłapać około 150 dzików. Co się dzieje z wyłapanymi dzikami? Po odłowieniu dziki są relokowane w granicach obwodu łowieckiego nr 70.
“Obsługujący odłownie wywożą te zwierzęta na tereny niezurbanizowane, takie, gdzie dziki będą stanowić mniejsze zagrożenie niż w centrum miasta” - informuje portal dziennikpolski24.
Z jednego zagrożenia w drugie
Przewiezione dziki będą stwarzać mniejsze zagrożenie dla mieszkańców miast, a co z zagrożeniem rozprzestrzeniania się afrykańskiego pomoru świń (ASF)? W tym roku mamy potwierdzoną rekordową liczbę ognisk ASF zarówno wśród świń, jak i dzików. Problem przesuwany jest więc z jednego miejsca w drugie, jak i same dziki. W obliczu szalejącego po Polsce ASF ten pomysł zakrawa na szaleństwo.
- Skandal. Dziki będą szukać łatwego pożywienia, a koło lasu najszybciej znajdą gospodarstwo. Jeśli dzik był zarażony, to kolejne ognisko gotowe. Oni chcą nam ASF pod drzwi przywozić - mówi nam rolnik z Podkarpacia.
Chore dziki, zdrowe dziki
Czy w takim razie dziki wywożone z miasta są badane pod kątem ASF? Łukasz Styrylski prowadzący Centrum Hodowlane oraz Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt w Tomaszowicach nie chciał wypowiedzieć na ten temat, zaznaczając, że skoro jesteśmy portalem rolniczym, wiemy, że trzeba dziki zabić, żeby je zbadać. To, że w Polsce badane są padłe dziki, nie oznacza, że do badania trzeba zwierzęta zabijać. Świadczy to tylko o tym, że nie ma chętnych na ponoszenie kosztów sedacji (wprowadzenia w stan uspokojenia) dzików. Nie wiadomo więc, czy dziki z Krakowa są zarażone, czy też nie.
Co na to służby weterynaryjne?
O sytuacji w Krakowie powiadomiony jest Powiatowy Inspektorat Weterynarii w Krakowie, ale do ich kompetencji nie należy realizacja odławiania dzików. Konsultacje w tej sprawie prowadzone są z kołami łowieckim.
- To nie jest nasze zadanie i nasza rola - to kwestia zapewnienia bezpieczeństwa porządku publicznego, czyli zadania własne gminy. My mamy inne zadania - odstrzał sanitarny dzików i depopulacja. Gdzie i jak są przemieszczane dziki - my w tych działaniach nie uczestniczymy - powiedział w rozmowie z portalem Agrolajt.pl powiatowy lekarz weterynarii w Krakowie, Piotr Śliwa.
Można, bo nie ma ASF… jeszcze
Zupełnie inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby Kraków znajdował się w obszarze objętym ograniczeniami w związku z występowaniem afrykańskiego pomoru świń.
- Jeśli obszar Krakowa byłby w jakiejkolwiek strefie zagrożenia ASF, to relokacja byłaby niemożliwa. Gdyby tak było, weterynaria z urzędu musi zadziałać i uświadomić miasto, że nie mogą tego dalej wykonywać - dodaje Piotr Śliwa.
Strefy ASF w mieście Kraków jeszcze nie ma. Jak długo? Wirus jest bardzo blisko. Niecałe 90 km od Krakowa potwierdzono ognisko ASF u świń w powiecie tarnowskim, ponad 130 km dalej kolejne ognisko w powiecie dąbrowskim, a w sąsiednim powiecie mieleckim - ponad 50 (!). We wszystkich gospodarstwach świnie zostały zabite i zutylizowane, a rolnicy zostawieni w dramatycznej sytuacji.
Na dwie nowe pułapki wraz z obsługą miasto wydało 90 tys. zł. W sprawie odłowu dzików skontaktowaliśmy się z Urzędem Miasta, czekamy na odpowiedź.
Źródła: GIW, dziennikpolski24
Dodaj komentarz