W Baranowie podczas obrad Rady Społecznej przy rządowej inwestycji CPK doszło do ataku na koordynatorkę AGROunii ds. kontaktu z mediami, która na żywo relacjonowała spotkanie.
Wczoraj w Baranowie miało się odbyć spotkanie w sprawie wywłaszczenia ludzi z terenów, na których powstać ma Centralny Port Komunikacyjny. Na obradach Rady Społecznej zapowiadano obecność prezesa CPK Mikołaj Wild, który ostatecznie nie stanął twarzą w twarz z mieszkańcami. Na rozmowy zostali wysłani pracownicy CPK, którzy jak sami określili “nie są w tej sprawie decyzyjni”.
Mieszkańcu domagali się odpowiedzi na pytania, jaka jest dokładna lokalizacja całej inwestycji (CPK będzie się składać nie tylko z lotniska, ale i transportu kolejowego i drogowego) oraz ile pieniędzy dostaną za swoje grunty. Nie poznali odpowiedzi.
Złość i bezradność mieszkańców
Na spotkaniu emocje sięgały zenitu. Mieszkańcy skandowali “złodzieje”, domagali się informacji na temat swojej przyszłości. Zgodnie z planami polityków, CPK oznacza zrównanie z ziemią 9 wsi w całości i kilkunastu innych w części.
W tej samej chwili, gdy mieszkańców nie informowano o niczym, Marcin Horała, pełnomocnik rządu ds. Centralnego Portu Komunikacyjnego zorganizował spotkanie z mediami. Zamiast stanąć z mieszkańcami twarzą w twarz, zapewniał, że przy wyborze terenu kierowano się względami społecznymi.
“Żeby było jak najmniej kolizji z istniejącymi zabudowaniami, ważnymi obiektami kulturowymi, choćby cmentarzami. Ludzie, którzy pochowali swoich bliskich, nie chcieliby, żeby teren cmentarza był przenoszony” - cytuje słowa Horały Polsat News.
“Sytuacja w Baranowie pokazuje, że inwestycje publiczne nie muszą kierować się dobrem publicznym, dobrem ludzi, dobrem społeczeństwa. One mają się kierować tylko i wyłącznie dobrem partyjnym i tych, którzy są na usługach, albo wielkiego biznesu, albo spółek swoich partii. Na to nie ma naszej zgody” - komentował po spotkaniu lider AGROunii, Michał Kołodziejczak.
Nerwy puściły po spotkaniu
Po burzliwym spotkaniu goście z CPK chcieli wyjść z budynku. Przed nim już czekali na nich mieszkańcy. Pracownicy, w tym Marcel Klinowski z zespołu doradczego pełnomocnika rządu ds. CPK, wycofali się do budynku, w ich stronę poleciały jajka. Zamiast zostać z mieszkańcami, za pracownikami CPK podążyła Natalia Żyto, która relacjonowała na żywo wydarzenia.
Z dala od protestujących Marcel Klinowski podszedł do Natalii Żyto, uderzył w rękę, wytrącając jej telefon i schował się w toalecie. Później nie odezwał się ani słowem. Nie przeprosił.
“Skandaliczne zachowanie pracownika CPK i sekretarza generalnego Republikanów powinno eliminować z życia publicznego i politycznego raz na zawsze. Pani Natalia została zaatakowana przez Marcela, który rzucony jajkiem nie potrafił opanować swoich emocji, ale to żadne usprawiedliwienie. Podniesienie ręki na kobietę, to jest cios poniżej pasa, ale takich mamy polityków, takie mają metody, takie mają techniki” - komentował zdarzenie Michał Kołodziejczak, lider AGROunii.
Przyzwolenie na przemoc
“Wiecie co? Przez lata pracy w mediach coś takiego mi się nie przydarzyło. Ciekawe co by było jakby walnął tak reporterkę tvn24, RadioZET_NEWS, RMF24pl czy PolsatNewsPL” - skomentowała w sieci Natalia Żyto.
Co gdyby była to reporterka wymienionych wyżej mediów? Mielibyśmy skandal na całą Polską. Byłby to temat numer jeden. Pojawiłyby się dyskusje na temat przemocy.
Co mamy? Zero reakcji i ciche przyzwolenie na przemoc.
Dodaj komentarz