“Nie może być tak, że nasza praca, Wasza praca będzie zależała od hobby jakiejś nadzwyczajnej kasty, która w Polsce rządzi całą zwierzyną, która biega po lasach, po łąkach i roznosi ASF.” - grzmiał Michał Kołodziejczak. Dziś w całym kraju odbyły się protesty rolników.
22 listopada o godzinie 10:00 rozpoczęły się protesty w około 20 miejscach w całej Polsce. Rolnicy wyszli na ulicę, żeby zaprotestować przeciwko bierności władz w walce z ASF, powszechnej praktyce sprowadzania fatalnej jakości żywności z zagranicy oraz apelowali o reformę prawa łowieckego.
ASF znów pojawia się w kolejnych województwach. Niedawno pisaliśmy o kolejnych przypadkach padniętych dzików na terenie Lubuskiego i Wielkopolski. To prawdziwy dramat dla obecnych tam producentów trzody, bo oznacza ogromne ryzyko zarażenia świń i utraty całego dobytku. Tymczasem rządzący pozostają bierni, przerzucając tylko odpowiedzialność na rolników. Protestujący dziś jasno wskazywali, że bez regulacji kwestii dzików i myślistwa w Polsce, problem ASF nie będzie nigdy zażegnany, a stracą na tym tylko rolnicy. Michał Kołodziejczak wskazywał, że jest konieczna regulacja, w miejsce rozpasania: “W latach 90 w Polsce było 50 tysięcy dzików, dziś jest prawie pół miliona”. To efekt dokarmiania dzików i braku regulacji ich liczebności, w takiej sytuacji roznoszą one ASF w tempie, którego nie da się opanować. “Zabawa naszych dużych chłopców, znudzeni pracą w swoich kancelariach, gabinetach lekarski i korporacjach, muszą mieć dziesięć razy więcej dzików niż 20-25 lat temu, żeby móc sobie do nich spokojnie strzelać.” - grzmiał Kołodziejczak.
Oprócz roznoszenia ASF, zwiększona populacja dzików, to również szkody, jakie robią one na polach. Kołodziejczak mówił dziś o tym, że trzeba skończyć z wizerunkiem rolnika, który zajmuje się rolnictwem, bo nie ma nic innego do roboty. “To są nasze gospodarstwa, często przynoszące ogromne, milionowe zyski, musimy walczyć o nie, bo to jest dla nas po prostu pasja, miłość i źródło zarobku” - mówił.
Kolejnym niezwykle ważnym tematem podnoszonym na proteście był temat zagranicznej żywności. Temat bardzo żywy i rozgrzewający wiele dyskusji. Polska staje się miejscem przywożenia ogromnych ilości żywności gorszej jakości z zagranicy, zarówno wschodniej jak i zachodniej. Rodzima produkcja żywności, polska żywność w sieciach sklepów, oznaczenia polskiej żywności - to tematy, które w ostatnich miesiącach podniosły temperaturę dyskusji w środowiskach rolniczych i konsumenckich.
Na skutek przeprowadzonej we wrześniu akcji AgroUnii, w której wykazano, że sprzedawane w promocji w sieci Biedronka jabłka, reklamowane są jako polskie i tak oznaczone, podczas gdy w rzeczywistości sprzedawane są jabłka z zagranicy. Happening z podmianą jabłek w jednej z Biedronek z zagranicznych na polskie był jednocześnie początkiem powołania AGROpatrolu, grupy osób, które sprawdzały oznaczenia owoców i warzyw w swoich okolicznych sklepach i raportowały o błędach.
“Skala błędnych oznaczeń przekroczyła najśmielsze oczekiwania członków AgroUnii. Okazało się, że w sklepach w całej Polsce powszechną praktyką jest opisywanie produktów jako polskie, a po sprawdzeniu okazuje się, że są to warzywa i owoce spowadzane z Hiszpanii, Holandii, a nawet Senegalu... “ - komentuje dla nas Michał Kołodziejczak. Temat ten dziś był przedmiotem postulatów na proteście. Regulacja przywozu żywności zza granicy to podstawa możliwości rozwoju rodzimej produkcji, zwłaszcza, że coraz więcej konsumentów (jak wskazywaliśmy w jednym z poprzednich artykułów) chce wybierać żywność polskiego pochodzenia.
Autorka: Malwina Napiórkowska
Dodaj komentarz
Komentarze
Więcej głosujcie na PiS...
Przez cztery lata PiS miało szansę zmienić prawo łowieckie ale tego nie zrobiło bo nie chciało. A opozycję wykorzystywało dla usprawiedliwienia że ona przeszkadza i utrudnia uchwalanie ustaw. A PiS miało większość w sejmie i senacie , a także prezydenta i co? , pokazali że mają w nosie uchwalenie nowego na owe czasy prawa łowieckiego,