Dwa lata pandemii przyniosły ogromny spadek liczby restauracji, a wartość rynku gastronomicznego cofnęła się do wyników z 2016 roku. Jedynie 15 największych sieci zwiększyło liczbę lokali - wynika z raportu firmy GfK, o którym pisze “Rzeczpospolita”. “Nastroje są tragiczne, ja też się boję o przyszłość”- mówi nam Paweł Drabik, restaurator.
Jak wynika z raportu, wartość całego rynku spadła o 22% (do 28,5 mld zł) w stosunku do 2019 r. W tym czasie zamknęło się niemalże 10 tys. restauracji w całym kraju. W 2021 roku ich liczba wyniosła 63 tys.
Szymon Mordasiewicz, dyrektor komercyjny Panelu Gospodarstw Domowych GfK Polonia cytowany przez “Rzeczpospolitą” przyznał, pandemia cofnęła rozwój branży i ciężko będzie nadrobić straty z ostatnich dwóch lat.
Najwięksi wygrywają
Nie wszyscy jednak stracili, najwięksi wygrywają, a rozwój odnotowano wśród sieciówek- w porównaniu z okresem przed pandemią 15 największych sieci zwiększyło liczbę lokali o 5% i to w czasie, kiedy mogły sprzedawać jedynie na wynos bądź z dostawą.
Przy podwyżkach cen gazu, prądu, żywności, limitach gości restauratorzy już podnoszą ceny. Z drugiej strony klienci też mają coraz mniej pieniędzy na jedzenie “poza domem”, więc już dziś co piąta firma w Polsce obawia się bankructwa. Dotyczy to przede wszystkim branży budowlanej, usług i transportu, a w tym mikro i małych firm, które zatrudniają do 49 osób. Jak wynika z badania przeprowadzonych na zlecenie Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor, firmy obawiają się o swoją przyszłość ze względu na wprowadzanie zmian prawno-podatkowych, spadek popytu oraz inflację.
“Nastroje są tragiczne, ja też się boję o przyszłość”
“To, co było w pandemii, to nic. Teraz się dopiero zacznie. Zamykają się kolejne knajpy. U nas w ostatnim miesiącu zamknęło się 7 restauracji w samym powicie wielickim. Nie wytrzymują, koszty dziś są tak wysokie. Sam po sobie widzę, jakie to są koszty, dostałem 300% podwyżki za gaz. Ja teraz nic nie robię, tylko pracuję na rachunki za prąd i za gaz. Mówi się teraz o tym, żebyśmy podnieśli ceny w lokalach, tak żeby nas było stać na gaz i na prąd, ale jak sprzedaję obiad za 26 zł i teraz podniosę do 35 zł, to kto przyjdzie do lokalu? Klienci nie przyjdą. - mówi w rozmowie z portalem Agrolajt.pl Paweł Drabik, koordynator AGROunii i restaurator.
Jak przyznaje nasz rozmówca, pandemia dała w kość wszystkim właścicielom restauracji. “Nie było jasnych przepisów, o zamykaniu lokali, czasami informowali nas z wyprzedzeniem kilkugodzinnym. Pamiętam, jak podczas pierwszej fali o 17:00 przyjechał mój syn z zakupami za kilkanaście tysięcy, a o 18 informowali, że lokale mogą być otwarte tylko do północy.” - mówi.
Rządowa pomoc, która pojawiła się w okresie pandemii, była wybiórcza, nie wszyscy mogli z niej skorzystać. Paweł Drabik przez ostatnie dwa lata nie zwalniał pracowników, “co z tego, że ja wszystkich uratowałem, jak teraz jestem w kropce”- mówi nam.
W takiej sytuacji rosną obawy wśród przedstawicieli całej branży. “Nastroje są tragiczne, ja też się boję o przyszłość. My kombinujemy i zastanawiamy się, co robić dalej. Szukamy nowych rozwiązań.”- dodaje Drabik.
Źródło: bankier.pl
Dodaj komentarz