Rolnicy od poniedziałku mogą składać wnioski o pomoc dla hodowców loch i prosiąt. Jak się okazuje, ze wsparcia wykluczona została grupa rolników. Nie ze swojej winy zostali potraktowani niesprawiedliwie. “Człowiek pracuje, liczy na wsparcie, a się okazuje, że przepisy zostały na sztywno zrobione i może z tego nic nie wyjść. Zwłaszcza, jak teraz jest sytuacja kryzysowa”- powiedział nam pan Stanisław, hodowca.
Zgodnie z wymaganiami w przypadku ubiegania się o pomoc rolnik musi zarówno na 15 listopada 2021, jak i na dzień składania wniosku (od 14.02.2022) posiadać gospodarstwo. Niestety przy tworzeniu wymagań nie wzięto pod uwagę sytuacji, w której rolnicy, w międzyczasie przekazują gospodarstwa swoim dzieciom.
“W grudniu zgłosił się do AGROunii młody rolnik, który przejął gospodarstwo od swojego ojca, z zapytaniem, czy będzie mu się należała pomoc do utrzymywania loch. Po analizie rozporządzenia uznaliśmy razem z członkami AGROunii, że nie. Pomyśleliśmy, że może jego tata będzie mógł złożyć wniosek, ale on też nie będzie mógł, bo zawiesił prowadzenie działalności rolniczej, przechodząc na emeryturę - mówi nam Jarosław Wojtaszak, koordynator AGROunii na Lubelszczyźnie.
Kto w takim razie może złożyć wniosek, jeśli syn na 15.11. 2021 nie prowadził działalności rolniczej, nie hodował świń, a ojciec, pan Stanisław w momencie składania wniosku nie był już hodowcą trzody? Jak się okazuje, obecnie żaden z nich nie może złożyć wniosku. Tworzą przepisy, nie wzięto takich przypadków pod uwagę.
“Obecnie przepisy nie uwzględniają takiego przypadku. Ktoś zapomniał, że taka sytuacja może się zdarzyć. To wynika z braku konsultacji z rolnikami”- przyznaje Wojtaszak.
Co na to MRiRW i ARiMR?
Sprawę rolników działacze AGROunii konsultowali zarówno w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, jak i w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Niestety, w obu miejscach stwierdzono, że „w myśl obowiązujących przepisów nie ma możliwości ubiegania się o pomoc”. Pan Stanisław udał się do regionalnego oddziału ARiMR, by osobiście prozmawiać o swoim przypadku.
“Na dzisiejszy dzień przy złożeniu wniosku, decyzja będzie odmowna. Pani w ARiMR wzięła wszystkie moje dane i będzie dzwonić do Poznania, żeby zobaczyć, co tam powiedzą, ale są raczej marne szanse. Pani powiedziała, że na razie takie są przepisy i nic nie zrobi. W przyszłym tygodniu ma oddzwonić” - powiedział nam pan Stanisław.
Ile będzie takich przypadków?
Pan Stanisław i jego syn zastanawiają się, czy ktoś jeszcze znalazł się w podobnej sytuacji. Jeżeli po złożeniu wniosku, decyzja będzie odmowna- nie dowiemy się, ilu osób dotyczy ten problem.
“Nie wiemy, jaka może być skala takich sytuacji. Może okazać się dość duża. Takie osoby powinny jednak złożyć wniosek, sygnalizować taki problem”- mówi nam Jarosław Wojtaszak.
Zachęcenie do utrzymania hodowli
Pomoc, o której tak wiele mówiono w ostatnich miesiącach, ma wesprzeć hodowców trzody chlewnej, pozwolić im na dalszą pracę w okresie, gdy produkcja jest poniżej opłacalności.
“Bardzo się cieszę. Mam nadzieję, że rolnicy będą z tej pomocy korzystać. Jest to pomoc, która ma zachęcić rolników do utrzymania hodowli trzody chlewnej w tym bardzo trudnym okresie” - mówił o wsparciu na początku lutego Henryk Kowalczyk, minister rolnictwa.
“Sytuacja jest kuriozalna, nie zachęca do utrzymywania hodowli, ci rolnicy są pominięci w tej pomocy i jeśli nawet w skali kraju podobnych przypadków byłoby niewiele, to w obecnej sytuacji, przy tak dużym spadku liczby gospodarstw, które produkują trzodę chlewną, pomoc dla każdego, jednego gospodarstwa jest na wagę złota. Zrobili wszystko na przekór temu, co mówią. Zapowiedzi sobie, a wyszło, jak zwykle” - mówi Wojtaszak.
Coraz większa niepewność
W 2021 roku każdego dnia znikało z Polski nawet 350 gospodarstw utrzymujących trzodę chlewną. Od ośmiu lat, kiedy afrykański pomór świń jest w kraju, ubyło 75% stad świń. Sytuacja jest dramatyczna. Zgodnie z zapowiedziami hodowcy mieli dostać realne wsparcie, które pozwoliłoby im się utrzymać, pracować dalej. Dziś w przypadku pana Stanisława i jego syna zamiast wsparcia jest niepewność o to, co dalej z rodzinną hodowlą.
“Jestem zasmucony. Człowiek pracuje, liczy na wsparcie, a się okazuje, że przepisy zostały na sztywno zrobione i nic może z tego nie wyjść. Zwłaszcza, jak teraz jest sytuacja kryzysowa. Zastanawiamy się z synem, co dalej robić”- podsumowuje pan Stanisław.
Dodaj komentarz