W mediach społecznościowych pojawiają się zdjęcia owoców z targowisk. Chociaż same produkty prezentują się pięknie, ceny odstraszają. Ludzie zatrzymują się i przecierają oczy ze zdumienia. Czereśnie za ponad 100 zł. To kolejna oznaka galopującej inflacji. Wraz ze wzrostem dostaw krajowych ceny powinny spaść, ale wiele produktów w tym sezonie będzie droższe o więcej niż 20%. „Rolnicy nie zarabiają na tej drożyźnie” – wyjaśnia Michał Kołodziejczak.
Jednym z czynników są wciąż rosnące ceny energii a co za tym idzie środków produkcji. Ogólne koszty prowadzenia gospodarstwa wzrosły dwukrotnie. Niektóre nawozy podrożały 300%. Wprowadzone dopłaty do ich zakupu tego nie zrekompensują a tym bardziej nie zmienią cen w sklepach. Do tego dochodzą wysokie ceny paliwa, transportu, opakowań itd.
Jakby mało było problemów wynikających wprost z kryzysu na rynku, we znaki dają się też warunki pogodowe. W wielu rejonach kraju deszcz nie padał już 2 miesiące. Ten okres jest kluczowy dla wschodów i budowania plonu. Problemem jest też często brak możliwości ubezpieczenia upraw od suszy i skomplikowany system obliczania wypłat.
Rolnicy muszą też zmierzyć się z widmem braku rąk do pracy. Wielu z nich polegało na napływie siły roboczej zza wschodniej granicy. Przez obecną sytuację tych pracowników będzie zdecydowanie mniej i na pewno będzie trzeba im więcej zapłacić. Widać to już przy trwających zbiorach szparagów.
Niebezpieczny jest też aspekt psychologiczny obecnej sytuacji. Społeczeństwo zaczyna przyzwyczajać się do wysokiego poziomu cen. Słychać głosy, że skoro wszystko wkoło drożeje, to logiczne, że żywność też. Klienci są więc w stanie zaakceptować sztucznie zawyżone przez sklepy ceny bez analizowania. Niestety mogą tym też obarczyć rolników. Supermarkety z kolei będą wywierać presję na rolników, żeby obniżali ceny a inflacja idealnie służy im do wytłumaczenia drożyzny kupującym.
„Jeżeli produkcja żywności jest scentralizowana w kilku firmach pośredniczących i mają one dostęp do końcowego klienta to jeżeli wszędzie mówią że produkty drożeją to te firmy będą ciągle te ceny podnosić. Są monopolistami na rynku ale od rolników i małych producentów chcą kupować tanio. To, że kupują sałatę od rolnika po 2 zł a w sklepie sprzedają po 10 zł, to nie wina drogiej produkcji a źle zorganizowanego handlu” – tłumaczy Michał Kołodziejczak.
Dodaj komentarz