Minister Jan Krzysztof Ardanowski przebywał w maju składzie delegacji Prezydenta Andrzeja Dudy w Azerbejdżanie. Czego szukał nasz minister w tym azjatyckim, postsowieckim kraju, leżącym od Polski 3 tysiące km? Ministerstwo napisało w „prostych żołnierskich słowach” o czym rozmawiał minister Ardanowski.
Gospodarska wizyta
Na stronie ministerstwa rolnictwa można przeczytać:
Cyt.: W trakcie wizyty minister J. K. Ardanowski odbył rozmowy z ministrem rolnictwa Azerbejdżanu Inamem Karimowem. Ministrowie potwierdzili wolę współpracy na rzecz rozwoju relacji dwustronnych w dziedzinie rolnictwa ze szczególnym uwzględnieniem kwestii handlu i wzajemnych inwestycji w sektorze rolno-spożywczym, czy też współpracy naukowo-badawczej. Szefowie resortów rolnictwa Polski i Azerbejdżanu wspólnie wyrazili nadzieję na intensyfikację wzajemnych relacji w tym zakresie.”
Zrozumieliście Państwo? Bo ja niewiele.
Omamić ciemny lud
Za to starszym rolnikom, którzy gospodarzyli jeszcze w czasach gierkowskich, a ministrem rolnictwa był nomen omen Leon Kłonica, przypomniało się zapewne, że taką pokrętną kwiecistą mowę bez konkretnych treści stosowali ówcześni przywódcy, by omamić ciemny lud. Okazuje się, że ustroje się zmieniają, socjotechniki wciąż nie. Jest jeden konkret. Z Azerbejdżanu w sektorze rolno-spożywczym kupujemy przede wszystkim orzechy (80% całego importu) za kwotę blisko 6 mln euro. A więc teraz już Państwo wiecie, jak na orzechy to do Azerbejdżanu.
Ardan+
Dodaj komentarz