Brońmy się! Zachodnie korporacje zabiją polskiego rolnika i zdrową żywność?!

Czy polskie rolnictwo, jak inne gałęzie gospodarki, zostanie wchłonięte przez zachodnie korporacje. Czy niedługo zapomnisz smak prawdziwej kiełbasy i schabowego z kawałeczkiem tłuszczyku na boku? Czy będziemy kupować w mięsnych sieciówkach, a polski rolnik zniknie z mapy zawodów? Póki co mamy jeszcze zdrowe mięso. Brońmy rolników, to nasz i rolników wspólny interes. Bądźmy społeczeństwem solidarnym.

Zaczyna się niewinnie

Początek lat dziewięćdziesiątych w Polsce. Pierwsze puszki coli, pierwszy McDonald’s w Warszawie, buty koniecznie markowe, samochód z zachodnim logo. Luksus na całego. Inne życie. Inny świat. Wszystko ładnie, pięknie. Tylko kuszące opakowania, i luksusowe (no dobrze, przynajmniej obcobrzmiące nazwy) były zaledwie jedną stroną medalu.

Podstępny atak drapieżcy

Nim zdążyliśmy się nacieszyć zachodnimi markami, wielkie korporacje pokazały ostre kły i zajęły miejsce rodzinnego biznesu: są sieciówki – praktycznie upadły polskie marki, krawcową i szewca znajdziesz, ale z mocną latarką w ręku. Pokażcie na ulicy polskie samochody osobowe. Idziesz na zakupy do supermarketu. Tysiące produktów spożywczych, a polskie zmieścisz w małym koszyku. Konia z rzędem dla tego, kto stworzy polską markę spożywczą i wytrzyma agresywną politykę cenową wielkich korporacji. Chwileczkę, to Polak nie potrafi? Potrafi, ale jeszcze nie było takiego co skutecznie porwał się z motyką na słońce.

Ostatnie wyspy polskiego biznesu w supermarkecie

Zgadnij, co to. Tak, oddzielny punkt z polską wędliną! Ale jak to… w supermarkecie przecież zadbali o to, żeby było sto gatunków wędlin, kiełbas, mielonego. Panie, czego tylko chcesz. I tu każdy powie, że polskie mięso jest lepsze. Od Polaka z pewnego punktu, szynka nie świeci się w lodówce, jak ta z papierka. Taka jest prawda, zaczynamy się budzić z oczarowania podwawelską z niemieckiej albo hiszpańskiej świni, bo ma „taki ładny kolorek”, a na supermarketowym stoisku tak pachnie kiełbaską (przepraszam, aromatem do kiełbas).

Chwila nieuwagi i… nieszczęście gotowe

Ok, nie pasuje mi mięso w supermarkecie, to wezmę od polskiego rzeźnika. W czym problem? Otóż, koleżanko i kolego, problem jest duży. Wiesz jaki? Wkrótce polskiej wędliny może zabraknąć? Ale jak to przecież będzie zapotrzebowanie, to będzie oferta – prawo rynku stare jak świat. Owszem, ale nie w tym przypadku, bo pojedyncze gospodarstwo rolne, nawet to większe (spójrz: epidemia ASF, kontrole, kary itp.) nie jest w stanie się utrzymać w takim stanie, jak jest teraz. Może rzekłbyś, to niech zrobią tak, jak na Zachodzie. Przyłączą się do wielkich korpo, które będą stałym odbiorcami trzody. Pewne odbiory i pewne pieniądze.

Niby wszystko jasne, ale diabelska peleryna rzuca cień

Dlaczego nie wolno dać się omamić zachodnim rolniczym korporacjom (tak, korporacjom). Tu spotyka się interes rolnika i konsumenta (ty, ja, ludzie, za którymi stoisz w kolejce). Bo polski rolnik póki co wytwarza produkty o wiele wyższej jakości. Do hodowli używa tradycyjnych pokarmów. Dlatego polski konsument szybciej włoży do koszyka rodzimą kiełbasę niż „zachodnie produkty mięsne”. Bo to jest zdrowsze i smaczniejsze. To decyduje o wartości odżywczej mięsa. Hiszpański rolnik to nie jest rolnik. On jest pracownikiem korporacji: dba o to, aby dostarczone zwierzęta, dostawały na czas pasze (nie ma prawa wiedzieć, z czego się składają) i były gotowe do odbioru w ustalonym terminie. Jeśli polskie rolnictwo pójdzie w tym kierunku, to polski rolnik umrze jak polski szewc, szwaczka i wiele innych zawodów. Nie będzie polskiego rolnika, będziemy jeść chemię, ale z zachodu! Z fajną nazwą!

Ostatni dzwonek: w sektorze mięsnym jeszcze możemy rozdawać karty

Pamiętaj, że to, co wrzucasz do koszyka (Ty i miliony ludzi codziennie) naprawdę na ogromną moc. Uwierz, miliony konsumentów mają ogromną siłę. 

 

Anna Szpilkowska

<< Poprzedni artykuł Następny artykuł >>

Dodaj komentarz

Pseudonim * Komentarz *

Komentarze